listopada 01, 2021

Skróciłam włosy przed biust metodą Thermocut! Nowe wydanie :-)

Od 2 lat chodziło za mną skrócenie włosów przed biust. Jedna długość, cięcie na prosto. Trudno było zrobić ten krok z wielu rożnych względów. W moim przypadku długie włosy były w pewnym sensie wizytówką, stały się narzędziem pracy w internecie. Myślę też, że wyrażały mnie jako osobę, pokazywały charakter i były częścią stylu.  Dużo wątpliwości, ale też problemów z włosami spowodowało ostatecznie, że zdecydowałam się na mocniejsze cięcie. Chcę się tym z wami podzielić :-) Ale też opowiedzieć co nieco o metodzie cięcia włosów gorącymi nożyczkami tzw. Thermocut, który wykonałam po raz pierwszy.


Dlaczego zdecydowałam się skrócić włosy?

Przez ostatni rok z przerwami borykałam się z cyklicznym wypadaniem włosów. Włosy znacznie przerzedziły się, pojawiła się spora ,,dziura we włosach,, a końce stały się smutne. Wiedziałam, że muszę mocniej podciąć włosy, aby uratować to, co zdrowe. Zniszczenia potrafią bardzo szybko piąć się do góry - nawet 10 cm powyżej uszkodzenia!

Pewnie nie zdecydowałabym się na tak duże cięcie, gdyby nie wewnętrzna przemiana, jaka we mnie zachodzi.  Poczułam, że potrzebuję ją jakoś zamanifestować... :-) 

Łącząc chęć zmiany z kiepską kondycją włosów zdecydowałam się na duże (jak dla mnie) cięcie.

Jak się czuję w nowej długości?

Włosy z długości za biust skróciłam do długości przed biust. Wcześniej sięgały prawie do talii, a teraz ledwo do zapięcia biustonosza. :-) W tym wypadku wolę operować pojęciem, że włosy sięgają mi przed biust zamiast np. skróciłam je 10 cm. Dla mnie czyli osoby o niskim wzroście takie 10 cm robi sporą różnicę, a dla kogoś z 170cm wzrostu inaczej rozkłada się to proporcjonalnie.

W nowej długości czuję się fantastycznie! :-) Czuję, że ta zmiana podkreśliła moc, która we mnie drzemie. Włosy odzyskały życie, nabrały gęstości. Szybko schną, układają się wręcz same, mają super blask. Powtarzam zawsze, że nic tak włosów nie uzdrawia jak dobre cięcie... :-)



Czy żałowałam chociaż przez chwilę?

Ani razu. :-) Każdego dnia wstając i patrząc w lustro czuję spójność z nowym wizerunkiem. Mam poczucie, że na przestrzeni ostatnich lat w pewnym sensie osiągnęłam to co chciałam - długie i zdrowe włosy. Nacieszyłam się nimi i nasyciłam przez te kilka lat. Ale przyszedł czas na nowe. :-) Teraz cieszę się tą długością. Co będzie za jakiś czas, czy wrócę do długich, czy skrócę czy może zachowam długość - nie wiem. Nie będę nic planowała, czas pokaże... :-)


Jak oceniam cięcie gorącymi nożyczkami?

Gorące nożyczki generują wysoką temperaturę, która w kontakcie z wilgotnymi włosami (podcinamy na mokro!), topi końcówkę włosa, a tym samy uszczelniają go i pozwalają zachować zdrowie i brak rozdwojeń na dłużej.

Normalnie po ok miesiącu zauważałam już pierwsze zniszczenia na końcach. Teraz, jestem prawie 2 miesiące po gorących nożyczkach i nie widzę żadnych zniszczeń. Włosy mi już urosły i końce nie są tak proste jak po podcięciu, ale to dlatego że każdy włosek rośnie w swoim tempie i w pewnym momencie robią się nieregularne. Na ten moment jestem zadowolona, ale pełną recenzję podcinania na gorąco dam za jakiś czas, jak już podetnę w ten sposób włosy kilka razy. :-)


Linia cięcia

Poszłam z zamiarem podcięcia włosów na prosto "od linijki". W salonie Pani Magda doradziła mi jednak, aby zrobić bardzo delikatne zaokrąglenie, co pozwoli uzyskać włosy gęste i jednej długości, kiedy przerzucę je do przodu. Włosy podcięte na prosto "od linijki" przerzucone do przodu nie mają tej gęstości, tworzą "trapez" zakończony cienką końcówką.


Włosy na zdjęciach odstają mocno, bo był to bardzo deszczowy i wilgotny dzień, więc każdy włosek żył swoim życiem, szczególnie z tej wierzchniej warstwy.

Cięcie działa jak leczniczy opatrunek dl włosów, uwielbiam ten efekt gęstych końców! :-) Jeśli macie jakieś pytania - śmiało. :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam nadzieję, że miło spędziłaś czas na blogu i wyniosłaś z jego treści cenne wskazówki. Życzę Ci owocnej pielęgnacji włosów, ciała i umysłu. :-)